Uzupełnienie do Filmowego Mrągowa
Uzupełnienie do Filmowego Mrągowa

"Młodzieńcze wspomnienia budzą niekiedy kolejne wątki, które przypominają przeżycia sprzed lat. Nasze miasto kilka razy stawało się miejscem realizacji zdjęć filmowych. W roku 1966 mieszkańcy Mrągowa tłumnie przeżywali rejestrację obrazów do filmu „Kochajmy syrenki”. Nie śledziłem wszystkich zdjęć do tego filmu, ale przez kilka dni, zaraz po lekcjach biegałem pod ratusz, gdzie ulokowała się ekipa realizacyjna tego dzieła, które po premierze budziło mieszane uczucia. Dobrze, że przy Dolnym Zaułku czynna była piekarnia Kuleszy i mogłem zaspokoić głód po sześciu czy nawet siedmiu lekcjach. Przy okazji refleksja: bułki z marmoladą po 1,30 po południu już były wspomnieniem, ale tzw. świeże bułki typu kajzerka też smakowały.

 

Pamiętam, że aktorzy do znudzenia powtarzali nagrywane na taśmie filmowej sceny i już wtedy zorientowałem się, że kilkuminutowa sekwencja w filmie wymagała wielogodzinnego zaangażowania. Dobrze, że film realizowano na taśmie czarno-białej, pewnie ORWO, bo taśmy barwne kosztowały krocie i wykorzystywano je głównie na takie produkcje jak „Krzyżacy”. Zapamiętałem minę Jerzego Karaszkiewicza, który wchodził i wychodził do podświetlonego namiotu posadowionego pod domkiem Napoleona. W filmie wystąpiła plejada najsłynniejszych w owych czasach aktorów. Główne role zagrali Jacek Fedorowicz i Bogdan Łazuka. Poza tym ważne role powierzono Czesławowi Wołłejce, Januszowi Kłosińskiemu, Jackowi Nieżychowskiemu, Marianowi Łączowi i wielu innym znanym aktorom. Krzysztof Chamiec szalał na ciągniku przy Ratuszowej. Jacek Fedorowicz porwał motocykl marki Jawa i uciekł w górę Warszawską.

Nad wejściem do późniejszego Muzeum zawieszono planszę z napisem „Hotel Ratuszowy”, a na rogu ratusza zaparkowano piękne modele skuterów.

Film obejrzałem po latach i miałem mieszane uczucia. Obok ciekawych i nawet brawurowych scen widzimy dłużyzny, które miały pewnie na celu ukazanie talentu aktorskiego polskich gwiazd. Nie zapamiętałem żadnej znaczącej roli kobiecej. Żałuję, że nie udało mi się obejrzeć dynamicznych scen pościgu na podmrągowskich drogach. Ale na fotografii nie utrwaliłem nawet obrazów realizowanych w centrum miasta, ponieważ nie było mnie stać na aparat fotograficzny, a pożyczany od Marka Jarzewskiego mieszkowiec pewnie był wykorzystywany przez samego Marka."

Andrzej Alicki
Na zdjęciach kadry z filmu "Kochajmy syrenki".